Z uwagi na moją ostatnią sprawność ograniczoną, udałem się
na czas jakiś do domu rodzinnego, do ojczyzny kochanej, do Polski. Gdzie dane mi
było przeżyć wyjątkowy dzień. Bo oto 11. marca odbyła się pierwsza bez handlu
niedziela. Niehandlową spotkałem akurat w stolicy dolnośląskiego, przepięknym
Wrocławiu. Jakież było moje zdziwienie, gdy niedzielnym popołudniem, gdy dreptałem sobie z
kościoła, moim oczom ukazała się długa, aż po chodnika kraniec, do
monopolowego kolejka. Nie lepiej wcale było w żabkach na rynku czy też na
stacjach benzynowych. Swoją drogą, co to za szalony pomysł, żeby czekać pół
godziny w kolejce na stacji, aby zapłacić za benzynę, bo tabun ludzi kupuje
hot-dogi, chipsy, żelki i wszystko inne, co nie jest paliwem. (samochodowym
paliwem, coby jasność nastąpiła)
Ponieważ ja jestem człowiekiem prostym, niefinezyjnym i
ogólnie rzecz biorąc stosunkowo nudnym, długo próbowałem zrozumieć fenomen
niedzielnych kolejek. Dlaczegóż to, mając jeden, jedyny wolny dzień w tygodniu,
my Polacy zamiast spędzić ten czas z rodziną, iść na spacer do parku, (a pogoda
była naprawdę piękna), czy też po prostu, tak zwyczajnie zalec na kanapie. My
wolimy stać w kolejkach. I nie żeby te kolejki były za czymś wyjątkowym.
Zrozumiałbym stać w kolejce za kolejną częścią sagi o Harrym Potterze czy Wiedźminie, za
biletami na koncert Sławomira, zrozumiałbym nawet kolejkę za nowym srajfonem,
ale za paczką żelek? Hot-Dogiem? 20 minut?! Stania? Mi by się tego Hot-Doga, na
samą myśl o staniu w kolejce, odechciało.
Pomyślałem więc, oj biedni ludzie, nikt im nie powiedział,
że to akurat w tę niedzielę obowiązuje zakaz handlu. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że
przecież ja przyjechałem do Polski we wtorek, (a za granicą dostęp do polskich
mediów mam dość bardzo ograniczony, nie z braku możliwości, a raczej z braku
chęci), to już w piątek byłem na sto procent pewien, że w tę niedzielę nic nie
kupię. Wystarczyło się tylko przejechać parę razy autem, a w radiu słyszałem to
tak wiele razy, że jakoś zakorzeniło się w mojej podświadomości. Albo trafić na
jeden blok reklamowy w telewizji i usłyszeć jak śliczna pracownica żółtej sieci dyskontów, zapewnia, że na tę niedzielę są gotowi. W takim razie, skoro wszyscy wiedzieli,
to na pewno, tak jak i każdy rozsądny człowiek, zrobili zapasy na tę niedzielę.
Przecież tak robią normalni, zdrowo myślący ludzie. Przecież w Niemczech, gdzie
w każdą niedzielę sklepy są pozamykane, tak właśnie robią. A przecież Niemcy to też ludzie, którzy wcale nie są jakość wybitnie inteligentniejsi od Polaków. W sumie, nawet, jeśli na
ten dzień, nie zrobisz zakupów, to szczerze wątpię, by twoja lodówka była tak pusta, iż nic na obiad nie wyczarujesz. A nawet, jeśli już kompletnie nic nie
masz do jedzenia, (bo prawdopodobnie jesteś studentem), to przecież jeden dzień głodówki Cię nie
zabije, a nawet nauczy lepszego planowania. O co więc chodzi z tymi kolejkami?
Podejrzewam, że po latach socjalizmu, gdy to w kolejce
trzeba było stać po wszystko, po prostu za nimi zatęskniliśmy. Tako więc, gdy w niedziele człowieki szły przez miasto i widziały kolejkę, to automatycznie do niej stawali, z tęsknoty, z
samotności, z chęci przeżycia przygody, czy też po prostu, bo kiedyś było
lepiej. Taka sytuacja mogłaby wyglądać w następujący sposób:
- Przepraszam, a za czym kolejka ta stoi? - Zapytał człowiek człowieka na ulicy.
- Nie mam zielonego pojęcia. Stawaj Pan, pogadamy, poznamy się, a jak
dojdziesz Pan do kasy do coś Pan na szybko wybierzesz. - odpowiedział człowiek człowiekowi.
…
- Dzień Dobry, co podać? - Zapytała znużona ekspedientka.
- Eeeee, Hot- Doga? - odparł zapytaniem, zaskoczony klient.
- Nie ma, wyszły. - odpowiedziała, znudzona monotonią ekspedientka.
- To może chipsy? - Zaproponował, lekko zaniepokojony klient - Za chwilę odkryje, że stałem tu z samotności - pomyślał.
- Przykro mi, również brak. - odpowiedziała, tracąca cierpliwość, lecz zachowując profesjonalizm.
- To nie wiem, może 20 litrów oleju napędowego. - zaczął improwizować.
- Oleju napędowego? - zdziwiła się.
- A to nie jest przypadkiem stacja benzynowa. - próbował wybrnąć klient.
- Owszem, ale dziś sprzedajemy głównie bułki. To z którego Pan tankował? - Zapytała profesjonalnie
– Tankował? Ja nie... - Pogubił się w zeznaniach
- To bierze pan ten olej czy nie? - Ekspedientka wyraźnie traciła cierpliwość
- Ja nie..., ja tu dla towarzys... - Zmieszał się - Pani jest taka piękna. Stoję tu żeby to Pani powiedzieć. O której Pani kończy? Może wybierzemy się razem na ... Hot-Doga??
- Następny! - Wybuchła - Co za ludzie, próbują wszelkich sposobów by złamać zakaz handlu - pomyślała ekspedientka z żalem, bo był to już piąty taki przypadek tej niedzieli.
Tym razem się nie udało, ale ile nowych znajomości można w takiej kolejce zawrzeć. Ilość programów randkowych w telewizji wskazuje wyraźnie, że jesteśmy samotni, że mamy problemy z poznawaniem nowych ludzi i nie potrafimy dobierać się w pary, więc trzeba nam w tym pomagać. Jeśli więc, tym prostym zabiegiem, prostym zakazem handlu w niedziele, wyprodukujemy kilka nowych małżeństw, bo w kolejce jakiś Jasiu, pozna jakąś Małgosię. Czy to nie będzie piękne? Oczywiście, że będzie... pod warunkiem, że żadne istniejące małżeństwo przez zakaz handlu się nie rozejdzie. Bo gdy taka żona, nie będzie mogła pójść w niedziele do galerii handlowej, będzie musiała spędzić ją z mężem. A przecież przed ślubem mogli nie przewidzieć, że będą zmuszeni spędzać ze sobą aż tyle czasu.
Jednego tylko wciąż nie rozumiem. Jakim cudem, o tym samym
pomyśle można usłyszeć tak skrajnie różne opinie? Przez ostatnie dwa tygodnie
słyszałem już, że Kaczyński wprowadzając wolne niedziele cofa nas do czasu
socjalizmu Albo, że wprowadza państwo kościelne i ogranicza wolność ludzi
zmuszając ich by spędzali niedziele w kościele. Albo też, że wreszcie ktoś dał
nam prawdziwą wolność, choć tego jednego dnia w tygodniu. Tego jedynego dnia nikt nie zmusza Cię Polaku do pracy. (Chyba, że żona) Masz jeden dzień w tygodniu,
który możesz spędzić jak chcesz, w którym możesz się zatrzymać, zwolnić,
zastanowić się. Jeden dzień, który może nauczy Cię planowania, w który nie
wydasz pieniędzy. Jeden dzień dla Ciebie, czy to takie straszne? Czy jesteśmy
już tak uzależnieni od zakupów, że nie umiemy bez nich żyć? Bo jeśli tak, to
ten dzień dobrze nam zrobi.
Z tego całego zamętu i
niezrozumienia, w głowie mi zaszumiało, wróciłem, więc do Niemiec, gdzie, życie
zdaje się być łatwiejsze… do zrozumienia. A morał, jaki z tego do mojej
głowy wpłynął to, że gdzie Polaków dwóch, tam zdania trzy. Oraz, by nie zapraszać ekspedientki ze stacji benzynowej na Hot-Doga po pracy. A czy sklepy powinny
być w niedzielę otwarte? Uważam, że nie…, ale to moja opinia, a z nimi jak to z dup... już Piłsudski to wiedział.
Gdzieś między
Dreznem, a Fuldą w pociągu,
Głowa spod Kapelusz
19.03.2018
Źródełko zdjęcia:
http://histografy.pl/kolejka-do-monopolowego-czasy-prl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz