Moja
praca polega na myśleniu, więc myślę i za to mi płacą. Skończyłem
wyższe studia, więc nic w tym dziwnego, że muszę w pracy myśleć. Niektórzy
uważają że studia uczą zawodu. Błąd… gdybym po skończeniu medycyny, miał tak
obszerną wiedzę w temacie, jak ta którą nabyłem na moich studiach, bałbym się
podejść do pacjenta. Na szczęście skończyłem politechnikę. Wiedza którą tam
przyswoiłem to zaledwie podstawa tego czego potrzeba w życiu zawodowym. Zawodu
uczysz się przez pierwsze lata pracy, a zaczynasz od tego, że nie zawsze jest tak jak uczą tego na studiach i wtedy trzeba improwizować = myśleć.
Jedna z wykładowczyń na studiach mówiła nam „Studia uczą sprzedawać swoją niewiedzę.” - Coś w tym jest… Na reklamówce Politechniki Wrocławskiej wyczytałem „Studia na Politechnice uczą jak rozwiązywać problemy”. - Coś w tym jest… Ja po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy powiedziałbym raczej że studia uczą myśleć. Tak po prostu. Bo z planów to każdy umie zbudować. Z instrukcją, każdą szafkę z Ikei, da się złożyć, a rolą człowieka po studiach wyższych jest iść w nieznane i odkrywać. Wziąć „problem” którego nikt jeszcze nie rozwiązał i go rozwiązać. Po prostu myśleć. (Nie żebym jakoś zbytnio się jarał tytułem magistra, to po prostu moje spostrzeżenia po dwóch latach od ukończenia studiów)
I tak gdy już
zaczynasz myśleć i robisz to coraz częściej, to w końcu nie możesz przestać
myśleć i myślisz i myślisz i myś… Jednakże gdy już jestem po pracy, nie chce
myśleć więcej o pracy, więc myślę o wszystkim innym, najczęściej o życiu. Ponieważ moich przemyśleń jest coraz więcej i przestają mieścić się w mojej małej głowie (no dobra przeciąg mam i mi je wywiewa), wymyśliłem, że przeleje je na
papier. Więc teraz myślę i piszę, piszę i myślę, i jest to dobre bo łatwiej
posegregować swoje myśli, by później, niczego nie zgubić. Wcześniej tez
notowałem niektóre moje przemyślenia i genialne pomysły, ale na różnych
kartkach w różnych miejscach, potem gubiłem kartki i zapominałem, co gdzie napisałem. Czy w dobie
komputerów nie lepiej robić to na komputerze? Otóż nie zawsze, bo nie
zawsze mam przy sobie komputer, a zanim znów będę go miał zdążę zapomnieć co wymyśliłem. Zorganizowałem się więc i kupiłem notesik w
którym … tak!! NOTUJĘ. Ale teraz zapisuję swoje myśli tylko w tym notesie, dzięki temu zawsze wiem, gdzie one są i nie muszę dłużej o nich myśleć. Bo gdy już wymyślimy pewną myśl, a później dopracujemy ją do perfekcji, głupio byłoby ją zapomnieć. Myślimy więc tę myśl, i zaprzątamy sobie nią głowę, bo przecież jest ona taka genialna, nie zostawiając przez to miejsca na nowe myśli. Gdy jednak z tą myślą pewien czas pochodzimy, dłuższy czy krótszy - zależy od rodzaju myśli - i tak w końcu ją zapominamy. Dlatego zacząłem moje myśli notować, a następnie
wszystko (to co uznam za wartościowe) przelewam do komputera. W ten sposób
zawsze wiem gdzie są moje stare myśli, że są bezpieczne i nie muszę się więcej o nie martwić. Mogę więc spokojnie zająć się wymyślaniem nowych myśli bez obawy, że coś mi później umknie. Otwiera to nowe możliwości myślenia i poprawia kreatywność. Dla mnie to taka Myślodsiewnia jak z Harrego Pottera, w której Dumbledore pozostawiał swoje myśli.
Ogólnie zostawiam większość moich zapisków dla siebie, ale są takie tematy, które chętnie poddałbym dyskusji. Niestety muchy w moim domu bzykają sobie tylko po mieszkaniu, a w rozważania mniej lub bardziej filozoficzne wdawać się nie chcą. W szkole też, zawsze tępiono mnie za moje wywody, sądząc, że próbuje rozwalić lekcje lub kogoś ośmieszyć. Nauczyciele kwitowali wtedy krótkim "Kuba, nie filozuj!!!". (To było już co prawda dawno, ale jestem pewien, że w swojej wypowiedzi używali właśnie trzech wykrzykników) Stąd pomysł tego bloga. Tutaj mogę filozofować do woli i nikomu nic do tego, a jeśli jednak ktoś chciałby się wypowiedzieć to może to zrobić w komentarzu. Jeśli więc chciałbyś/chciałabyś włączyć się do polemiki ze mną, serdecznie do tego zachęcam, u dołu strony są komentarze. Wydaje mi się, że ta forma - mianowicie pisemna - jest wręcz idealna do tego celu, gdyż ułatwia wyzbycie się emocji i sprzyja chłodnemu i merytorycznemu podejściu do tematu. Będzie mi więc bardzo miło wdać się z kimkolwiek w krótką dyskusję. Króciutka uwaga tylko: Nie zamierzam tutaj nikogo obrażać, ani z nikim się kłócić, to są tylko moje luźne przemyślenia na niektóre tematy, jeśli więc ktoś poczuję się urażony, z góry przepraszam, ale nie zrobiłem tego specjalnie. Nie trzymam się też twardo swoich poglądów na poszczególne sprawy i chętnie przyjmę nowy punkt widzenia, oczywiście jeśli będzie ciekawy i porywający.
To tyle, dzięki jeśli przeczytałeś/przeczytałaś te wszystkie literki aż do tutaj i do następnego razu.
Głowa spod Kapelusza
Też tak mam, że mam dużo myśli i myślę sobie zapamietam je i później zapiszę. A potem jak chcę zapisać to tych myśli już nie ma, lub się rozwarstwiły i nie mają wiecej sensu. Stąd u mnie miejsce notatnika zajął różowy kalendarz. I nic nie ginie.
OdpowiedzUsuńCiekawe te Twoje przemyślenia, a i przeszłość szkolna (nie filozuj) jest mi bliska, mam wrażenie, że nawet podobna w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńCo do samych myśli - też mam ich dużo, próbuję je zapisywać, ale często nie wychodzi, tzn. nie umiem ich właściwie ująć i nie chodzi tu (chyba) o braki w zasobie słownictwa. U mnie zazwyczaj myśli umierają w słowach.
Ania T.